piątek, 16 listopada 2012

Odliczane szmery sekund opuszczają wskazówki, za oknem w burzy minuty i godziny marnują krople czasu; ze strachem przesiąkniętym w głąb kości, drżąc dłońmi i ciałem całym, czas upływa w lekkie nieba, ponad szelest głuchego wiatru, nogami ponad rzeczywistością. W kalendarzu już miesiąca koniec, dni z tygodniami rozbiły się w szklanym odgłosie budzików.

Z nadgarstków wyrzuciłam oplątane szepty ciągłych chwil w szum rzeki prąd. Pozostały mi blizny, pozostały słowa (po)kruszone w drobiny w kątach na podłodze (...)


niedziela, 4 listopada 2012

Plumes sur le haut.




Piórko na szczycie, mimo wszystko i wszystkim, z okiennym widokiem panoramicznym ulic, bezustannie bezpieczniejszych z daleka niż z bliska. Kraj.obrazy skrzepione w kruchą całość bezlit(osn)ości wrzącej. Wyżej, najwyżej, po pół schodów tupnięć, skrzydła rozpierając po pół stopni bardziej. Po bzy i lilie i róże złociste, w śniegu i mrozie, w kieszeniach chowając delikatne ciepło, na przekór to temu wyzimnieniu dusz

i duszy mej.

Kadrami artyzmów ulubionej K.