poniedziałek, 15 lutego 2016

 
Niewiele potrzeba ognia do wzniecenia pożaru, kata.strofy sp.lotów nic nie znaczących płaszczy.zn dziurawych mniemań, parzących od wewnątrz nieskończoną nigdy mapą blizn urywających się w połowach sennej pamięci szufladkowania siebie w pulsie zmęczonego ciała.
Na wargach pozostaje lepko-dawny wyraz strachu, raz cię.żar nostalgii przetoczony przez kąty rond nogami na okrągło pod prąd, by w naprawie rok (ud)ręki, ruch (nad)garstki zwykłych kości, 
wyobrażać, że posiadam.

p

Ukochane spojrzenie
jest jedno na świecie,
i śmiech,
i dotyk, 
i spacer ręką za rękę,
jedna na świecie
spada śnieżka,
wytrwała na wszystko
przez szept
niematerialnie,
echem 
przez atmosfery
do serca
z dwoma słowami,
by latać między gwiazdami
aż do księżyca
(na zawsze)

Pokonując jego plamy,
jedynym na świecie
blaskiem
strun,
może powykrzywianych,
może czasem ulepszanych, 
lecz w prawdziwe koordynacji asymetrycznych stron (przeciw)ciał.