przepływam przez żyły, jak spadające i spływające dreszcze kropli zimnego deszczu na nagim ciele zarażające strachem od złości najczerwieńszym. tonę wśród wyrażeń, paradoksów i sprzeczności nawet na trzech frontach. szukam ujścia w brzegach kruchych, zimnych, bo bezkrwistych dłoni. najmniej czerwone, bo złości w nich nie ma, za delikatne na wrogość, lecz chłonące sam strach. drżące z zimna, bo krew nie przepływa,
żyły zatamowane, tam nie dopływam.
fot. Natalia Pawlak
mua. Dominika Bartocha
Zdjęcie streszczeniem tekstu.
OdpowiedzUsuń