Niewiele potrzeba ognia do wzniecenia pożaru, kata.strofy sp.lotów nic nie znaczących płaszczy.zn dziurawych mniemań, parzących od wewnątrz nieskończoną nigdy mapą blizn urywających się w połowach sennej pamięci szufladkowania siebie w pulsie zmęczonego ciała.
Na wargach pozostaje lepko-dawny wyraz strachu, raz cię.żar nostalgii przetoczony przez kąty rond nogami na okrągło pod prąd, by w naprawie rok (ud)ręki, ruch (nad)garstki zwykłych kości,
wyobrażać, że posiadam.